..
Camera Lucida

2 | 2459
 
 
2011-05-14
Odsłon: 1286
 

Climax: Świeże spojrzenie na wspinanie?

Magazyn reklamujący się hasłem „świeżego spojrzenia na wspinanie“ choć jest wydawany w Austrii to przeznaczony jest na cały europejski rynek ludzi władających językiem niemieckim. Ukazuje się od stosunkowo niedawna (ukazało się dopiero 11 numerów) w kwartalnych odstępach czasu. Tyle tytułem wstępu wyjaśniającego czego rzecz się będzie tyczyła...




Idea publikacji co któryś numer magazynu poświęconego fotografii w całości lub większej części nie jest bynajmniej obca drukowanym mediom wspinaczkowo-górskim. Nieomal każde szanujące się wydawnictwo szczyci się taką pozycją przynajmniej raz na rok. Nikomu chyba nie trzeba mówić, że i w Polsce nie ustrzeżono się tego „grzechu“ czego potwierdzeniem jest oczywiście lipcowe wydanie Magazynu GÓRY ;)

Fotoedycja Climaxa nie jest w całości przeznaczona dla zdjęć – częściowo będąc zachwaszczoną przez tekst odnoszący się różnych ważkich zdarzeń ze świata wspinania, a nie mogących czekać na publikację – przez to też nie pochłonie nas bez reszty świat obrazów, a miłośnicy fotografii górsko-wspinaczkowej będą mięli chwile oddechu... Po prawdzie jednak zamieszczone zdjęcia raczej tchu nam nie odbiorą, a przytoczone już wyżej hasło „świeżego spojrzenia“ raczej należałoby przetłmaczyć na „inne, może nawet ciekawe“. Otwierającym, po serii newsów, materiałem jest reportaż z przejścia wielkościanowego „Hotelu Tiltis“ okraszony zdjęciami Kalusa Kranebittera. Otwarcie słabe: olbrzymie szaro-niebieskawe ściany z czerwonawymi punktami kasków upstrzonych dobrze widocznym logiem sponsora... Kolejny materiał został przygotowany przez znanego z łam GÓR Hiszpana Davida Munillę – a poświęcony Portugalii, także znanej z powyższych łam jednak uwiecznionej przez Jacka Kudłatego. Nie dość, że porównanie nasuwa się samo to jeszcze nakłada się na nie moje osobiste wspomnienie skał i mórz w tym kraju. Jak to wypada? Bliższy mojemu spojżeniu na portugalską rzeczywistość jest materiał Jacka, a przez to Davida zdjęcia wypadają jako bardziej atrakcyjne i ciekawsze. Niemniej całość materiału bez straty mogłaby być mniejsza o dwa zdjęcia.


W trzecim fotoreportażu powraca Klaus Kranebitter tym razem bawiący w Norwegii... Sponsor pozostał ten sam, ale już nie przytłacza. Urozmaicony i klimatyczny materiał, choć również „o dwa zdjęcia za dużo“ :) Podobnie jak zestaw Munilli wzbogacony o zdjęcia okołowspinaczkowe. Nieco przytłaczającym jest użycie „fotoszopa“ redukującego do zimno-niebieskich tonacji wszystkie kolory poza czerwonym. Trzeba przyznać, że jednak jest to zrobione z głową co przekłada się na taki dobór kadrów, aby znajdowały się tam podmioty czerwonawe tam gdzie powinny, aby odegrać jakąś rolę na zdjęciu...


 

Krok dalej w dziedzinie zestawienia zdjęć wspinaczkowych z tymi które powstały powiedzmy w dni restowe poszedł duet Jakob Schrodel i Reini Fichtinger (notabene jeden z redaktorów Climaxa). Czarno-białe fotografie Fichtingera oddające jak to się mówi hardcorową rzeczywistość Indii, towarzyszą kolorowym zdjęciom wspinaczy zrobionym przez Schrodela. Każdy z tych dwóch złączonych zestawów byłby dobrym reportażem w swoim rodzaju. Jak wypada połączenie? Jak dla mnie trochę za mało spójnie – niby odmienność w kolorystyce zdjęć zapewne podkreślać ma diametralną różnicę dwóch światów, ale jest to tylko odmienność techniczna, odmienność sztucznie wytworzona przez to, że jedne zdjęcia są kolorowe (wspaniały świat wspinaczki), a drugie czarno-białe (smutna rzeczywistość życia codziennego). Zbyt infantylny motyw. Nie ma pomiędzy dwoma tak złączonymi reportażami dialogu, żadnej dyskusji... Pochylając się jeszcze nad zdjęciami Reini Fichtinger wspomnieć wypada, że wpisują się one w starą, dobrą, europejską tradycję rozpoznaną chocby przez Henri Cartiera-Bressona, a polegającą oczywiście na ukazywaniu czarno-białych fotoreportaży z „ulicy“. Jakież to europejskie! Świat Wschodu, świat Indii to przecież świat kolorów! Że niby czernie i biele podkreślają treść przekazu? Tak, ale chyba tylko dla naszych zachodnich umysłów... Dowodem na naszą odmienność kulturową niech będą prace Raghubir Singha.





Zwartym i spójnym materiałem okazuje się być reportaż Sama Bie z Armenii – podobne zestawienie zdjeć wspinaczkowych ze zdjęciami życia codziennego, ale w przeciwieństwie do wyżej wspimnianego widać jakąś nić łączącą oba światy. Dziewczynka schodząca ze schodów, a obok wspinacz na słynnych armeńskich schodopodobnych formacjach skalnych. Wspinacz przglądający bogaty zestaw sprzętu do tradu, obok zdjęcia z wnętrza sklepu zaopartzonego głównie w alkohol i papierosy. Albo też zestawienie bloku mieszkalnego z ścianą skalną z intruzjami przypominającymi elementy architektoniczne wspomnianego bloku. Ogólnie rzecz ujmując Bie skroił przyzwoity materiał, sensownie dobrany i zestawiony. Bez szału i fajerwerków, ale trzymający poziom właściwy temu do czego przyzwyczaił nas francuski fotograf.
 


Na koniec jeszcze kilka słów o skromnej rozkładówce w której krótkiemu opisowi towarzyszy kilka zdjęć. Za to jakich :p Rzecz się tyczy kalendarza wydanego na ten rok właśnie przez Climaxa. Tematem przewodnim są liny. Różnokolorowe liny. Dodatkiem do tego modele i modelki (m.in. Johanna Ernst) związani tymi sznurkami. W różnych konfiguracjach :P


Poniżej można zobaczyć efekty pracy fotografa Matthiasa Fenzla we współpracy z art directorem Bia Grabner:










Oczywiście nie sposób zaliczyć to do worka fotografii wspinaczkowej – niemniej interesująca jest dla mnie próba połączenia wspinania z popkulturą masową...

Jeżeli kogoś zainteresowała wspomniana przezemnie publikacja to zapraszam do zaglądnąć po więcej na stronie Climaxa.

 
 
KOMENTARZE
 
Nick *:
 k
Twoja opinia *:
 
ZAPISZ
 
Jędrek 2011-05-16 19:31:01
baardzo dobry tekst:) zdjęcia z motywem lin!! podoba mi się! pozdrawiam i życzę kolejnych dobrych tekstów!


Archiwum wpisów
 

Pn

Wt

Sr

Czw

Pt

So

Nd